
W artykule:
Z końcem roku 2016 w imieniu naszego Klienta wystąpiliśmy z powództwem przeciwko ubezpieczycielowi o zapłatę kwoty 30.000 zł tytułem odszkodowania za znaczne pogorszenie się sytuacji życiowej. Co prawda, jest to jedno z podstawowych roszczeń, których możemy domagać się w sytuacji śmierci osoby najbliższej, jeżeli wypadek spowodowałby niekorzystną zmianę w zakresie sytuacji materialnej członków rodziny zmarłego. Jednak w tym przypadku okoliczności były bardzo nietypowe, albowiem chodziło o uzyskanie odszkodowania mimo tego, że została zawarta ugoda z ubezpieczycielem.
Wypadek sprzed 22 lat i niekorzystna ugoda z ubezpieczycielem
Wypadek, w wyniku którego śmierć poniósł ojciec powoda, miał miejsce w październiku 1996 r. Nasz Klient, wówczas trzynastoletni chłopiec, nie mógł z racji wieku samodzielnie podejmować żadnych czynności zmierzających do uzyskania należnego mu odszkodowania. Jako przedstawiciel ustawowy, w jego imieniu mogła działać matka, która niespełna dwa lata po wypadku, w sierpniu 1998 roku zawarła z ubezpieczycielem ugodę, na mocy której uznał i wypłacił on tytułem odszkodowania z art. 446 § 3 k.c. na rzecz naszego (przyszłego) Klienta kwotę 10.000 zł.
Warto zaznaczyć, że matka naszego Klienta działała samodzielnie, bez pomocy profesjonalnego pełnomocnika, który mógłby zasugerować jej, że takie działanie jest dla jej syna z wielu względów niekorzystne. Biorąc bowiem pod uwagę nawet datę zawarcia umowy, inflację, a więc wartość złotówki w tamtym okresie, kwota ugodzona i tak miała charakter rażąco zaniżony – zważywszy przede wszystkim na szkodę, jakiej doznał trzynastolatek tracąc nagle jedynego żywiciela rodziny. Kwota została przez ubezpieczyciela wypłacona, a sprawa przycichła na kilka kolejnych lat – do czasu, kiedy jako kancelaria postanowiliśmy pomóc klientowi w „naprawieniu” tej sytuacji.
18 lat po zawarciu ugody z ubezpieczycielem występujemy o większe odszkodowanie
Osiemnaście (!) lat po zawarciu przez matkę ugody z ubezpieczycielem, wystąpiliśmy z roszczeniem o zapłatę na rzecz naszego Klienta dalszej kwoty 30.000 zł tytułem odszkodowania za znaczne pogorszenie się jego sytuacji życiowej w związku ze śmiercią ojca.
Co do zasady oczywiście niezasadne jest pozywanie podmiotu, który przedtem legalnie doszedł do porozumienia z drugą stroną. Przecież do zawarcia ugody z ubezpieczycielem nikt nikogo nie zmuszał, a fakt jej zawarcia powinien co do zasady uniemożliwiać zasądzenie dochodzonego w sprawie roszczenia.
Pominięto jednak jeden, acz istotny szczegół. W sytuacji bowiem, w której przedstawiciel ustawowy zawiera w imieniu małoletniego ugodę, w której zrzeka się dalszych roszczeń – w tym przypadku związanych z odszkodowaniem powypadkowym (a jest to zgodnie z utrwalonym orzecznictwem Sądu Najwyższego czynność przekraczająca zakres zwykłego zarządu) – niezbędne jest wcześniejsze zwrócenie się do sądu rodzinnego o wyrażenie zgody na taką czynność.
Przed laty, przy zawieraniu ugody, nikt o tym nie pomyślał, toteż postanowiliśmy zaryzykować przed sądem stwierdzenie, że zawarta ugoda z ubezpieczycielem co prawda jest ważna, ale nie w części, w której w imieniu naszego Klienta zrzeczono się dalszych możliwych roszczeń (a więc np. wyższego odszkodowania).
Zarzut przedawnienia sprawy
Zgodnie z naszymi oczekiwaniami – argument „chwycił”, choć pojawił się inny problem. Pozwany podczas rozprawy przed sądem rejonowym zgłosił zarzut przedawnienia dochodzonego roszczenia, czyli braku możliwości jego dochodzenia ze względu na upływ wynikających z przepisów 20 lat od daty wypadku. Pomimo przywołanej argumentacji, sąd pierwszej instancji uwzględnił zarzut i oddalił nasze powództwo w całości.
Decydująca okazała się data potwierdzenia zawarcia ugody przez zakład ubezpieczeń
Pomimo tego, postanowiliśmy walczyć dalej, składając apelację, w której wskazaliśmy, że co prawda powód wystąpił z roszczeniem ponad 20 lat od daty wypadku, jednak dopiero moment zawarcia ugody, a właściwie pisemnego potwierdzenia jej realizacji przez ubezpieczyciela powinien – zgodnie z Kodeksem Cywilnym – stanowić o początkowym terminie liczenia ustawowych dwudziestu lat.
Sąd okręgowy przychylił się do naszego stanowiska i uchylił wyrok sądu pierwszej instancji, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania. Sprawa miała nieco bardziej złożony prawnie charakter (występowały tu jeszcze inne okoliczności – w tym związane z dokonaną w międzyczasie zmianą przepisów i konieczności stosowania przepisów intertemporalnych), jednak na potrzeby niniejszego artykułu, tę kwestie zostały pominięte.
Sąd rejonowy przyznał nam rację!
Ostatecznie, sąd rejonowy ponownie rozpoznający sprawę w innym składzie, uwzględnił nasze powództwo w całości, zasądzając na rzecz powoda kwotę 30.000 zł. Być może nie jest to suma „kosmiczna”, jednakże stanowisko wymiaru sprawiedliwości w tej sprawie może być dobrym prognostykiem w kontekście możliwości dochodzenia roszczeń przez osoby, które znalazły się w podobnej sytuacji.