
W artykule:
Na przestrzeni ostatnich kilku lat tematem, który najczęściej porusza się przy niedzielnym obiedzie jest obecny kurs franka szwajcarskiego. No, a przynajmniej jest to główny temat rozmów dla 200 tysięcy polskich rodzin, które zdecydowały się zaciągnąć kredyt hipoteczny indeksowany do szwajcarskiej waluty. Powiązanie wysokości raty kredytu ze zmianą kursu „franka” powoduje, że w najbardziej ekstremalnych przypadkach kredytobiorca jest zmuszony zapłacić o 40 – 50 procent wyższą ratę, niż w początkowym okresie spłacania.
Dla większości rodzin, w których budżet rodzinny jest i tak napięty do granic możliwości, nawet niewielka zmiana kursu powoduje szybsze bicie serca. Szczególnie silnie wzrost kursu CHF odczuli kredytobiorcy, którzy zaciągali kredyty w latach 2007-2008, kiedy to kurs franka szwajcarskiego oscylował w granicach 2,00 zł (obecnie wynosi on około 3,40 zł).
Pytanie zatem brzmi, czy jest jakiś ratunek dla pechowych kredytobiorców? Czy można próbować wejść w spór z bankiem? I kluczowe pytanie, czy będzie się to opłacało?
Jak przeliczany jest kredyt? Co to jest spread?
Na początku trzeba jednak wyjaśnić w jaki sposób banki zarabiają na kredytobiorcach. Otóż najczęściej spotykanym określeniem wysokości kredytu hipotecznego jest udzielenie go w polskich złotówkach, a następnie indeksowanie go, w dniu zawarcia umowy do waluty obcej, na podstawie kursu kupna określonego w danym banku. W ten sposób, po jednorazowym przeliczeniu, powstaje też harmonogram spłat, gdzie wysokość raty wyrażona jest w walucie obcej. W dniu płatności konkretnej raty przeliczana jest ona na „złotówki” na podstawie kursu sprzedaży danej waluty. Różnica pomiędzy kursem sprzedaży, a kursem kupna nazywana jest spreadem i stanowi dodatkowy dochód kredytodawcy.
Spread – przykład dodatkowego dochodu kredytodawcy
Wysokość takiego dochodu najlepiej obrazuje prosty przykład: jeśli udzielono kredytu w wysokości 300.000 złotych, a kurs kupna franka szwajcarskiego wynosi 3,00 to wysokość kredytu przeliczona na CHF-y wyniesie 100.000. Gdyby ktoś chciał w tym samym dniu spłacić zadłużenie to wysokość zobowiązania przeliczona byłaby na złotówki po kursie sprzedaży, który wynosi 3,20. Nasz kredytobiorca musiałby zapłacić 320.000 PLN.
Spór między bankiem, a klientami
To właśnie klauzule spreadowe stały się kością niezgody pomiędzy bankami, a klientami. Fakt, że instytucja finansowa jaką niewątpliwie jest bank zarabia na obrocie walutami nie powinno nikogo dziwić, jednak zakwestionowane zostało pozostawienie dowolności kredytodawcy w ustalaniu wysokości spreadu walutowego. Zapisy umowy dotyczące przeliczania poszczególnych rat kredytu zawierały zazwyczaj odniesienie do Tabeli kursu walut obowiązujących w danym banku.
Takie enigmatyczne stwierdzenie budzi wątpliwości, po pierwsze dlatego, że pozostawia dowolność kredytodawcy w kształtowaniu kursu. Kredytobiorca nie posiadał informacji na jakiej podstawie dokonuje się ustalenia i jakie wskaźniki bierze się pod uwagę. Dlatego o wysokości poszczególnych rat dowiadywał się tuż przed dniem wpłaty. Ponadto klauzule spreadowe nie podlegały negocjacji, w związku z czym stanowiły stały punkt umowy hipotecznej.
Jakie uprawnienia ma kredytobiorca?
Problem ten zauważony został zarówno przez Komisję Nadzoru Finansowego (Rekomendacja S II) oraz ustawodawcę, który znowelizował ustawę Prawo Bankowe dodając do art. 69 w ust. 2 pkt 4a, który nałożył obowiązek umieszczania w umowach szczegółowych informacji dotyczących sposobu przeliczania walut na wypłatę oraz obliczania rat kredytu. Dodano również ust. 3, w którym określone zostało uprawnienie kredytobiorcy do dostarczania waluty obcej we własnym zakresie bez konieczności pośredniczenia w tym procesie przez bank, co niweluje obciążenia związane ze spreadem.
Walka kredytobiorców o swoje prawa
Zmiany te, jakkolwiek oceniane bardzo pozytywnie nie zmieniają faktu, że kredytobiorcy, którzy zawierali umowy we wcześniejszych latach mają prawo czuć się pokrzywdzeni i zaczęli walczyć o swoje prawa. Zaczęły powstawać grupy klientów zdeterminowanych do walki z bankami. Złożone zostały również pozwy zbiorowe, a pierwsze wyroki sądów dają kredytobiorcom światełko nadziei. Otóż Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, w trybie kontroli abstrakcyjnej na podstawie art. 3851 § 1 k.c. za niedozwolone postanowienia umowne, które pozostawiały bankom swobodę w określaniu kursu walut. Uznanie klauzul walutowych za abuzywne otworzyło konsumentom furtkę do walki o zmniejszenie swoich zobowiązań.
1) Po pierwsze kredytobiorcy mogą żądać uznania za niewiążące ich postanowień umowy dotyczących przeliczania waluty obcej na złotówki, co doprowadzić może do zmiany charakteru umowy z indeksowanej w walucie obcej na „złotówkową”. W takim wypadku przeliczenie zobowiązania nastąpiłoby po kursie z dnia podpisania umowy, co w wielu przypadkach byłoby bardzo korzystne. Wstąpienie na drogę takiego postępowania sądowego wiąże się z ryzykiem, polegającym na możliwości uznania za nieważną czynności prawnej zawarcia umowy kredytu, co wiązałoby się z koniecznością zwrotu tego co strony wzajemnie sobie świadczyły, czyli całości kwoty kredytu. Dla większości rodzin takie rozwiązanie byłoby tragedią. Należy jednak zauważyć, że nie zapadło w tej kwestii jeszcze żadne orzeczenie.
2) Po drugie uznanie przez SOKiK klauzul walutowych, dających dowolność kredytodawcy w kształtowaniu kursu walut za niedozwolone, daje możliwość do negocjacji z kredytodawcami. Spór z bankami przeniesiony na poziom medialny oraz sądowy mógłby bowiem doprowadzić do pogorszenia wizerunku i obniżenia ich renomy, budowanych często latami, a w konsekwencji do utraty potencjalnych klientów.
Reasumując, uznanie klauzul spreadowych za niedozwolone daje przykład tego, że warto upominać się o swoje prawa nawet w walce z tak potężnym przeciwnikiem, jakim jest bank. Co więcej, szanse na wygraną są całkiem realne.